HISTORIA NR 105

Minęło prawie 10 lat, a ja do dzisiaj pamiętam sytuację, ze szpitala położniczego, zaraz po urodzeniu córki. Urodziłam czwarte dziecko, pierwszą dziewczynkę, więc byłam przeszczęśliwa. Miałam już 3 wspaniałych synków, ale zawsze marzyłam o córeczce. Leżałam na sali dwuosobowej z inną mamą. Przyszła położna i zaczęła z nami rozmawiać. Kiedy obie panie – położna i druga mama – usłyszały, że jest to moje 4 dziecko – dosłownie zaczęły się przerzucać między sobą komentarzami, dlaczego nigdy nie zdecydowałyby się na czwarte dziecko (!!!), ani późne macierzyństwo (ja byłam po 40-stce). Spośród wielu ich argumentów najbardziej utkwiły mi w głowie te dotyczące samych dzieci: jakoby starsze tracą kiedy pojawia się młodsze, a młodsze musi wszędzie chodzić z rodzicem, który odprowadza starsze, więc też ma niedobrze, nie mówiąc o rodzicu który się uszarpie. I tak rozmawiały dobrych kilka minut przytaczając różne historie „z życia” oraz „życia szpitalnego” wzięte, przy mnie, całkowicie mnie ignorując. I chociaż argumenty, które panie wymieniały nie przekonały mnie, że posiadanie 4 dzieci to wielka nieodpowiedzialność 😊-  mieliśmy dobrą organizację i warunki, które pozwalały aby nasze dzieci chodziły na różnego typu zajęcia, a młodsze nie były „ciągane aby towarzyszyć im w drodze”, to cała sytuacja była dla mnie bardzo przykra. Gdyby trafiły na mamę borykającą się z większymi trudnościami dnia codziennego niż ja w tamtym okresie – to naprawdę mogłaby poczuć się zdołowana i zniechęcona, zaopatrzona na stracie taką ilością negatywnych „mądrości” życiowych. My same musimy uwierzyć, że kobiety podejmują świadome i przemyślane decyzje (a w szczególności te dotyczące dzieci), a to co dla jednej jest trudne, dla innej takie być nie musi i na odwrót. Nie komentujmy, bo łatwo jest kogoś zranić. My „zwykli” ludzie, nie tylko ci pracujący w służbie zdrowia, także musimy wykazywać się taktem, empatią i zwykłą ludzką przyzwoitością. Wymagajmy tego od lekarzy, ale także od siebie nawzajem.

Federa