HISTORIA NR 138

Federo, Aborcyjny Dream Teamie, Ciociu Basiu, Ciociu Czesio,

wiadomość moja ma Was wszystkich w tytule, ponieważ od każdego z Was otrzymałam informacje,
za które jestem wdzięczna. Jak bardzo? Trudno to nazwać i porównać.

Na początku kwietnia tego roku, kiedy zrobiłam test ciążowy, kolejny po serii negatywnych, ten jeden a później następny okazał się pozytywny, w amoku poszłam na badanie krwi, i po powrocie zaczęła się seria dzwonienia do Was wszystkich.

Z trzęsącym się głosem, strachem, nie potrafiłam wykrztusić z siebie słów, ciąża, aborcja. Fakt,
że można do Was zadzwonić i się dodzwonić, uzyskać rzetelne informacje, wsparcie, zrozumienie w głosie, jest nieoeniony, szczególnie w obecnym klimacie polityczno-społecznym. Tekst przeczytany na stronach internetowych nie zrastąpi ludzkiego głosu.

Tego samego dnia, zamówiłam pigułki z polecanych źródeł co na chwilę dało uczucie złudnego spokoju, lecz im dłużej zagłębiałam się w opis całej procedury i co może pójść nie tak i ewentualna wizja pojechania do szpitala była po prostu paraliżująca. Co jeśli w szpitalu powiem, po niewiadomej ilości dni dostarczenia tabletek i całej procedurze, że jestem w trakcie poronienia a nawet nie mam wyników badania USG, tylko krew i dwa pozytywne testy ciążowe. Co jeśli będą coś podejrzewać? Wiemy wszyscy jaki klimat mamy.

Po kontakcie z Ciocią Basią i Czesią z partnerem podjęliśmy decyzję o zabiegu w klinice. Decyzja ta była podyktowana moim spokojem i poczuciem bezpieczeństwa samego zabiegu. Po tygodniu od pierwszego pozytywnego testu, miałam wyznaczony termin. Jeszcze 2 tygodnie aby mieć pewność, bez badania USG, że zaliczona zostanę do zabiegu.

Całe trzy tygodnie były gehenną, w międzyczasie debaty na temat projektów obecnie w komisji, zmiany w ciele, potrzeba ale ogromny strach przed rozmową z kimkolwiek, nawet z przyjaciółmi ponieważ bliskiej rodziny nie mam, praca. Działalam jak robot, ubierałam maski na twarz, aby nikt nic nie wyczuł. Ranki i wieczory były straszne. Całe dnie w sumie były straszne. Każde wstanie z łóżka, krzesła było związane z bólem piersi, kaszlnięcie czy kichnięcie i ból w podbrzuszu, spojrzenie w lustro, kąpiel, wszystko przypominało, że jestem w ciąży, nawet podczas snu gdy się budziłam aby przewrócić na inny bok ponieważ piersi tak bolały, non stop 24 godziny na dobę, obrzydzenie do samej siebie. Gdziekolwiek usłyszane słowa takie jak: przerwanie, usunięcie oczywiście nie w kontekście ciąży, potęgowało stan. Obsesja.

Teraz, dwa dni po zabiegu w Czechach, czuję, że wracam, wracam do samej siebie, bez masek, zaczynam pracować normalnej, być ze sobą normalnej. Zdaję sobię sprawę, że każdy przypadek jest indywidualny, ale jest i pewnie wiele punktów wspólnych. Mimo, że uważam, że to był zarodek, to i tak myśli moje krążyły i nadal krążą wokół tego, kim ten człowiek, gdyby było inaczej, by był. Potrzebuję symbolicznego zamknięcia.

Dziękuję Wam wszystkim za pomoc, ratujecie tak wiele istnień, w postaci kobiet.

PS. Proszę o uwzględnienie mnie w statystykach w walce o nasze prawa.

Agata lat 35, pierwsza ciąża, obarczona nieuleczalną chorobą neurodegeneracyjną- genetyczną- 50% dziedziczenia.

Federa