Chcę opowiedzieć straszną historię, złamano moje prawa człowieka, odmówiono mi dostępu do aborcji po gwałcie… W lutym 2020 roku zostałam zgwałcona w brutalny sposób, zaszłam w ciążę, oczywiście chciałam ją usunąć, ale mi tego odmówiono. Powiedzieli mi, że ciąża na pewno nie pochodzi z gwałtu. Załamałam się psychicznie, byłam zmuszona urodzić dziecko gwałciciela. Urodziłam je w październiku, miałam myśli samobójcze, nie chciałam żyć ze świadomością, że w moim życiu jest taki ciężar w postaci dziecka z gwałcicielem i będę codziennie musiała patrzeć na to dziecko i widzieć w nim tego oprawcę. Jak tylko na nie spojrzałam, to wiedziałam, że ja go nie chcę, że nie mam psychiki i prędzej się zabiję niż będę z tym dzieckiem mieszkać. Ono było podobne do ojca, nie umiałam z tym żyć, niedługo po porodzie zostawiłam to dziecko na śmietniku. Wiem, że byłam bezduszna, ale nie miałam innego wyjścia, nie mogłam na nie patrzeć i jakbym musiała z nim żyć i codziennie na nie patrzeć to bym się zabiła, więc zostawiłam je i poszłam. Okazało się, że to dziecko tam umarło… Aktualne jeszcze toczy się proces przeciwko mnie i to jest właśnie powód, dla którego aborcja powinna być legalna, bo takie są konsekwencje zakazu aborcji dla kobiety i dla tego niechcianego dziecka, często są sytuacje, w których kobieta zostawia dziecko na śmietniku… bo nie widzi innego wyjścia i nie ma co z nim zrobić.