HISTORIA NR 19

Dzień dobry, od czasu terminacji mojej ciąży minął ponad rok. Ostatnie wydarzenia z Pszczyny skłoniły mnie do napisania tego e-maila w celu wyjaśnienia sytuacji. Myślę, że to o co walczycie w przypadku uszkodzeń płodu jest słuszne, zmuszanie kobiet przez państwo do donoszenia martwych ciąż, czy czekanie aż serce przestanie bić jest okrucieństwem, lecz zanim zaostrzono ustawę aborcyjną też był z tym ogromny problem. Ja musiałam z Podkarpacia szukać pomocy w innym mieście, gdzie odmawiano mi, zasłaniając się rejonizacją. Dopiero załatwienie meldunku czasowego spowodowało, że pani doktor orzekająca przyjęła mnie i zdecydowała się wydać orzeczenie odnośnie terminacji. Wcześniej jednak musiałam wysłuchać wywodów pani doktor, że taką partię rządzącą sobie wybraliśmy, że ona ma też rodzinę, jak i inni lekarze i nie chcą tłumaczyć się przed prokuraturą, gdyż często do tego dochodzi. Psychicznie to było dla mnie i tak traumatyczne podjęcie takiej decyzji, ale jeszcze chodzenie od szpitala do szpitala i kolejne odmowy i ten wzrok lekarzy, nie ułatwiało niczego.

Lecz to, co wydarzyło się w szpitalu to nie tylko wpływ partii, ale i podejście lekarzy, a raczej jego brak. Lekarz podpisując przysięgę Hipokratesa, decyduje się pomagać pacjentowi. Tu jednak byłam zostawiona sama sobie. Dwa dni nie mogłam urodzić, leżałam w wymiocinach, dostałam dreszczy z zimna i tylko od czasu do czasu ktoś zaglądnął do mnie, jak akcja porodowa postępuje. Próbowałam wyprzeć z głowy masę trudnych przeżyć, których doświadczyłam w szpitalu. Dziś już nie jestem w stanie  przytoczyć słów doktorki, która przyszła po wielu godzinach i próbowała przebić szpikulcem wody płodowe, lecz pamiętam, że jej słowa były skierowane przeciwko mnie, mocno mnie oceniające, z pretensjami, dlaczego w swojej miejscowości nie szukałam pomocy tylko tutaj, dlaczego oni mają za kogoś odwalać robotę, wpłynęło to znacznie pogarszająco na mój stan psychiczny. Gdy przyjęto mnie na oddział jeszcze przed terminacją przyszła pani z dokumentami do podpisania i zapytała czy chcemy pochować dziecko czy zostawiamy w szpitalu, jeśli w szpitalu, to żeby podpisać dokumenty. W tamtym momencie byłam w rozpaczy z powodu zaistniałej sytuacji i postanowiliśmy, że płód, jak to nazwała pielęgniarka, zostanie w szpitalu. Następnie przyszła pani psycholog, która była bardzo młodą osobą i nie bardzo chyba wiedziała, jak ma ze mną rozmawiać, zapytała czy mam wsparcie w rodzinie, co na to mąż, czy też mnie wspiera i jedyne, co powiedziała to to, żebym nie przejmowała się oceną innych, bo ludzie zawsze oceniali i będą oceniać.

Następnie jakaś lekarka dała mi do podpisania jakiś dokument, że na własne ryzyko biorę globulki wywołujące poród, gdyż ona nie weźmie odpowiedzialności w przypadku pęknięcia macicy, gdyż takie ryzyko istniało, ponieważ wcześniejsza ciąża 9 miesięcy wcześniej była ciążą pozamaciczną i była ostrzykiwana metotreksatem. Dziś podjęłabym inną decyzję odnośnie pochówku, lecz wtedy mówiono o dziecku jako płód, tymczasem urodziłam po wielu cierpieniach dziecko, które miało już wykształcone paluszki, założono mu czapeczkę, po czym położna wzięła je zawinięte w pieluszkę. Następnie zabrano mnie do czyszczenia. Gdy obudziłam się na sali trzęsłam się z zimna, leżałam w mokrej koszuli i podkład miałam odwrotnie położony, ceratą przyklejony do pośladków, położna widząc że mi zimno nakryła mnie dodatkowo kocem, tak usnęłam do rana. Rano też nikt nie przyszedł, wstałam do łazienki obolała, by się umyć i założyć czyste i ciepłe rzeczy, stojąc w łazience chlupła ze mnie krew, nie wiedziałam czy jest to normalne. Później wypisano mnie do domu, nikt nie powiedział,  że muszę udać się jeszcze do urzędu, by odebrać akt zgonu i nadać dziecku imię.

To, że zmienią się przepisy, ułatwi to w znacznym stopniu kobietom przejście tego trudnego czasu, lecz by to wszystko zadziałało potrzebna jest większa empatia i zajęcie się pacjentką ze strony personelu medycznego. Pozostawianie kobiet samym sobie, również bez pomocy psychologa, wpływa na ich stan depresyjny bardziej niż slogany, które głoszą obrońcy życia. Każda kobieta, która znajduje się w takiej sytuacji i tak będzie miała traumę do końca życia, decyzja którą podejmuję nie jest łatwa, a dodatkowo zaostrzenia aborcyjne czy podejście lekarzy tego nie ułatwiają. Jak to mówią, punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia. Ja również mówiłam, że nigdy nie przerwałabym ciąży, gdy się okazało, że dziecko urodzi się z zespołem Downa, przepłakałam wiele nocy, podjęliśmy tą decyzje, gdyż mój mąż jest nieuleczalnie chory i ja miałam problemy zdrowotne, podejrzenie jakiś zmian, jak się okazało po porodzie, był to nowotwór.

W szpitalu, w którym doszło do terminacji, na wypisie ze szpitala było jasno napisane, by zgłosić się za dwa tygodnie po odbiór wyników histopatologicznych, które były pobierane przy czyszczeniu. Z powodu dużej odległości do szpitala, by nie jechać darmo kilkaset kilometrów, zadzwoniłam w celu potwierdzenia, czy wyniki są już do odebrania , jak się potem okazało uzyskałam informację, że nie ma moich wyników, że nie były najprawdopodobniej pobierane, że może lekarz pomylił się przy wypisie. Po dwóch miesiącach po terminacji udałam się do swojego lekarza, który pobrał wycinki z szyjki macicy i dowiedziałam się że mam raka.

Dziś wiem, że gdybym zdecydowała się na donoszenie ciąży nie byłabym w stanie zająć się dzieckiem, nie wiem też jak daleko rozwinąłby się rak w ciąży. Do dziś zastanawiam się, czy słuszną decyzję podjęłam, zastanawiam się, jaki byłby mój syn, czy dałabym radę go wychować, wiem, że za swą decyzję odpowiem przed Panem Bogiem, lecz wiem też, że gdybym spotkała wtedy w szpitalu osoby, które by mi wyjaśniły dużo wątpliwości i zajęły się profesjonalnie, to mogłabym chociaż pochować swoje dziecko godnie. Dziś mam ogromną ranę w sercu, która nie zabliźni się pewnie nigdy. Zostałam potraktowana w szpitalu jako zło konieczne, straciłam dziecko i marzenie o macierzyństwie, które odebrał mi rak. Lecz żyję, a tego zabrakło Izie.

Mam nadzieję, że zmieni się coś i kobiety nie będą musiały przechodzić przez takie traumy, być oceniane, zostawione same sobie, w cierpieniu fizycznym i psychicznym, a lekarze wykażą większe zainteresowanie pacjentką i jej stanem zdrowia. Niestety terminacja pozostawia po sobie trwały ślad, ma wpływ na całe rodziny, lekarzy i nigdy nie będzie prostą decyzją.

Federa