HISTORIA NR 25

Mam 42 lata i przed sobą jeszcze kilka lat na zajście w ciążę. Z różnych powodów dopiero teraz mogę zrealizować swoje marzenia prokreacyjne. Zdaję sobie sprawę, że czas działa już na moją niekorzyść i jeżeli w Polsce przez ten czas nie będzie cywilizowanego prawa i cywilizowanej władzy, to być może trzeba będzie odłożyć swoje marzenia o macierzyństwie do czasów następnego wcielenia. Żyję i mieszkam w Polsce, w kraju, w którym strach być w ciąży niezależnie od tego czy ma się lat 20, 30 czy 40. Najzwyczajniej boję się, że jeżeli coś pójdzie nie tak, to skończę jak kobiety w czasach Średniowiecza i jak skończyła Izabela. Jeżeli nagle będę musiała jechać do szpitala i w dodatku trafię na dyrektora szpitala z mianowania partyjnego, któremu sumienie nie pozwoli mnie ratować, pozostanie modlitwa, proch z krzyżykiem i woda święcona.

Śmiertelność w przypadku sepsy to przecież ponad 40%. Jeżeli przeżyję, być może nawet do końca życia będę się musiała zmagać z powikłaniami. Czy NFZ, czyli państwo pełne Bożego miłosierdzia pokryje te koszty? Jeżeli umrę – zostawię moich 70-letnich rodziców, partnera, moją ukochaną pasierbicę i bratanka, przyjaciół, moją małą firmę, mój dom, do którego lubię wracać. Takich problemów nie miały moja mama i babcie w XX w., więc tym bardziej nie powinna ich mieć kobieta w XXI w. w czasach takiego postępu cywilizacyjnego i medycyny, w kraju cudu gospodarczego, któremu zdaniem Morawieckiego wszystkie państwa zazdroszczą.   

Zawsze można wyjechać stąd, prowadzić ciążę i urodzić za granicą, tylko z jakiej racji? Dlaczego pomimo płacenia niemałych składek na ubezpieczenie zdrowotne, podatków nie mamy mieć prawa do należytej publicznej opieki zdrowotnej tutaj u siebie – profilaktycznej, prenatalnej i okołoporodowej, prokreacyjnej tak jak w innych krajach UE? Dlaczego politycy, na których głosujemy latami nic nie zrobili w naszym interesie chociaż stanowimy połowę ich elektoratu niezależnie od preferencji wyborczych. Może za chwilę wprowadzą zakaz badań prenatalnych, antykoncepcji, cesarskiego cięcia i in vitro – to teraz moje czarne myśli, ale kto wie, co jeszcze przyjdzie do głowy tym oszalałym fanatykom? Może zakaz pracy dla kobiet, pogromy „wrogów ojczyzny”, zakaz posiadania rachunku bankowego, zakaz wstępu na wyższe uczelnie, może nadadzą straży narodowej (celowo z małej litery) status policji obyczajowej, aby na zlecenie ministra (ministranta?) Czarnka pilnowała cnót niewieścich?  

Przecież oni już konsekwentnie od 6 lat, ograniczają nasze prawa –  formalnie i nieformalnie. W formie ustaw (prawnych gniotów) lub odgórnym zachowaniom w stylu wypowiedzi „jest pani kretynką”. A my kobiety stanowimy połowę populacji Polski. Oni zniszczyli i zohydzili już chyba wszystko, co było dla nas piękne. W 6 lat rozwalili Polskę na kawałki, teraz chcą zrobić to samo z naszymi życiami. Budują kalifat katolicki na wzór ISIS w środku Europy. Są zagrożeniem dla zdrowia i życia nas wszystkich (nie tylko kobiet) we wszystkich jego aspektach – ekonomicznym, zdrowotnym i psychicznym.

Serdecznie pozdrawiam w tą ciemną listopadową polską noc, która trwa dla nas wszystkich już 6 lat. Znicze dla Izy paliły się dzisiaj również w Poznaniu, mieście Przyłębskiej i Wróblewskiego. Nie było ich dzisiaj wśród zgromadzonych na pl. Wolności, aby wyrazić poparcie dla naszych konstytucyjnych praw do ochrony zdrowia, godności kobiety i polskich rodzin. Dziękuję że jesteście i pomagacie kobietom w tych koszmarnych czasach Św. Inkwizycji (nazwijmy rzecz po imieniu), choć mam nadzieję, że nigdy nie będę zmuszona z tej pomocy korzystać.

Federa