HISTORIA NR 26

Chciałam opisać swoją historię z tego roku. Początkiem czerwca dowiedziałam się, że zostanę mamą. To był najszczęśliwszy moment w moim życiu i nie brałam pod uwagę, że coś może się stać, nie mogłam doczekać się początku lutego. Podczas badań prenatalnych 26 lipca okazało się, że mój syn ma mega pęcherz wielkości 13 mm i wtedy zaczęło się piekło. Skierowano mnie na amniopunkcję, ponieważ podejrzewano wadę Patau. Na wizycie kontrolnej tydzień przed amniopunkcją lekarz powiedział, że zdarzył się cud, pęcherz znikł i wszystko z maleństwem jest dobrze. 18 sierpnia przed pobraniem płynu okazało się, że synek ma zdeformowaną główkę – przepuklinę mózgową (brak kości czaszki, mózg wypływał poza główkę). Świat zawalił mi się drugi raz. Amniopunkcja nie wykazała żadnych wad, pod tym kątem dziecko było zdrowe. Na wizycie końcem sierpnia lekarz powiedział, że nie wie jakich jesteśmy przekonań z partnerem, ale abyśmy rozważyli aborcję dla dobra dziecka. W najgorszym wypadku mój syn mógł się urodzić i być w stanie wegetatywnym.

Powiedział, że to jest straszne, że nie może pomóc swojej pacjentce, ale przez obowiązujące prawo ma związane ręce. Konsultował jeszcze na sympozjach mój przypadek z innymi lekarzami i dał namiar na klinikę w Niemczech. Niestety koszt zabiegu mnie przerósł i zwróciłam się z prośbą o pomoc do Abortion Support Network. Dziewczyny dały mi ogrom wsparcia i pomogły w organizacji zabiegu, połączeń lotniczych, hotelu. Przez 3 tygodnie do czasu zabiegu byłam pod stałą opieką lekarza. Okazało się, że nie mam już wód płodowych, brzuch zmalał, zaczęły się niesamowite bóle brzucha, ale serce synka dalej biło. nikt kto tego nie przeszedł sam nie jest w stanie zrozumieć bólu matki, której wszyscy gratulują, a ona czeka na śmierć dziecka, tylko dlatego, żeby skończyć już jego cierpienie.

Nikt nie wie jak to jest dotykać brzucha po raz ostatni i przepraszać w myślach syna, że to zrobiłam. Dla jego dobra… 21 września przeszłam zabieg w Holandii, po dwóch miesiącach cierpień psychicznych i fizycznych. To była najtrudniejsza decyzja w życiu, ale teraz wiem, że być może dzięki niej żyję..

Rok temu chodziłam na protesty i nigdy bym nie przypuszczała, że będę walczyć też o swoje prawa. Myślami jestem z Wami i wszystkimi kobietami, które spotyka ten koszmar. Mam nadzieję, że kiedyś, w niedalekiej przyszłości wygramy.

Federa