HISTORIA NR 45

Dziękuję za pomoc.

Robicie olbrzymią robotę.

Marta K.

Poniżej moja historia.

Po tym, jak okazuje się, że twoja pierwsza ciąża to ciąża pozamaciczna, każdy kolejny pozytywny wynik testu ciążowego będzie już zawsze budził strach. Moja historia to 3 ciąże, 2 porody i tylko 1 dziecko w domu.

Wrzesień 2021, pozytywny wynik testu ciążowego, który nie przyniósł radości, a ogromne obawy. Co jeśli historia z ciążą ektopową się powtórzy?

Październik 2021, pierwsza radość, bo na USG widoczna jest kropka z bijącym serduszkiem.

Grudzień 2021, tu zaczyna się najgorszy koszmar. USG genetyczne prawidłowe, wyniki biochemii tragiczne. 2 grudnia to dzień, gdy po raz pierwszy usłyszałam o wystąpieniu u mojego dziecka wysokiego ryzyka trisomii 18, czyli zespołu Edwardsa. Nieprzespana noc i decyzja o wykonaniu testu NIFTY. Byliśmy z mężem pewni, że za te 2000 zł kupimy sobie spokój na dalsze tygodnie ciąży. Nic bardziej mylnego. 13 grudnia wynik NIFTY potwierdził ogromne ryzyko wystąpienia wady u dziecka. Konsultacja z ginekologiem i skierowanie na amniopunkcję. 10 stycznia, wynik potwierdzający poprzednie badania. Nieprawidłowy kariotyp męski, trisomia 18.

Od zawsze wiedziałam, że nie mogę urodzić „chorego” dziecka. Nie nadaję się, nie wytrzymam tego psychicznie. Niestety, nasze prawo uniemożliwiało mi podjęcie własnej, przemyślanej decyzji. Lekarz ginekolog zaproponował wyjazd do kliniki w Czechach jako najprostsze rozwiązanie.

Od pierwszego „podejrzanego” wyniku nie przespałam ani jednej całej nocy. Prawie nic nie jadłam, nie czułam głodu. Czas spędzałam albo na szukaniu informacji w internecie, albo na sprzątaniu, bo wtedy choć na chwilę zapominałam o tym, co nas spotkało. Nie miałam sił zajmować się córką. Chciałam rodzeństwo dla mojego dziecka, chciałam dużą rodzinę. Zamiast tego był strach. jak to się wszystko skończy.

Od wyszukiwania informacji o zespole Edwardsa doszłam do szukania porad na temat aborcji. W ten sposób trafiłam na stronę FEDERY. Otworzyłam ich stronę na Facebooku i znalazłam informacje o konkretnych przypadkach kobiet, którym pomogli w znalezieniu odpowiednich lekarzy i szpitali. Bałam się zadzwonić, ale sama nie miałam już po prostu siły szukać pomocy na własną rękę. Rozmowa była krótka i rzeczowa. Dostałam namiary do 2 pań psychiatrów, które wystawiają potrzebne zaświadczenie oraz informacje, który szpital w mojej okolicy te zaświadczenia respektuje. 17 stycznia trafiłam do szpitala.

Pani z fundacji FEDERA sama zadzwoniła, aby upewnić się, że na pewno mnie przyjęli. 19 stycznia w 20. tygodniu ciąży mój koszmar się zakończył.

Jestem ogromnie wdzięczna, że te kilka osób, które tworzą fundację FEDERA, tak po ludzku, po prostu pomagają. Nie było niepotrzebnych pytań czy komentarzy.  Była konkretna pomoc, konkretne nazwiska i numery telefonów oraz informacja, w którym szpitalu otrzymam pomoc.

Nie mam wyrzutów sumienia. Jest mi po prostu smutno. Moje dziecko nie będzie miało rodzeństwa, bo boję się, że znów będę miała pecha (takiego słowa używali genetycy podczas konsultacji). Boję się, że mogę znowu się rozczarować. Ale co najgorsze, boję się, że mogłabym znowu czuć się z moimi problemami taka samotna. Zamiast wsparcia ze  strony państwa w stresie szukałam innych, chwilami nierozsądnych rozwiązań.

Tak naprawdę nie wiem, jak potoczyłaby się moja historia, gdyby nie wsparcie i pomoc ze strony FEDERY. Wiem tylko, że nie możemy bać się prosić o pomoc.

Federa