HISTORIA NR 51

Cześć! Przeczytałam Wasz post o rocznicy śmierci Izabeli, w którym zachęcacie do kontaktu osoby dotknięte zmianami wokół prawa do aborcji. Jestem jedną z takich osób. Poświęcanie kobiet w imię czyjejś wiary było jednym z dwóch czynników decydujących o zmianach, jakie zaszły w mojej rodzinie. W 2017 i 2018 roku, kiedy już byłam w ciąży, chodziłam na protesty. Chciałam walczyć o zmianę. Potem urodziłam córkę. Pragnienie zmiany zaczęło zdawać się niemożliwe do ugaszenia dla naszej rodziny. Ja chciałam drugiego dziecka, no i zostaliśmy właśnie rodzicami malutkiej dziewczynki. Naprawdę zaczęliśmy się bać do szpiku kości. Znajomi dookoła rzucali tekstami typu „no, teraz to już musimy naprawdę wyjechać”. Też zaczęliśmy o tym myśleć. Teraz, po niemal czterech latach od urodzenia córki, jesteśmy już od poł roku w Kanadzie. Dla niej. Żeby nie musiała się bać i walczyć o swoje podstawowe prawa. Żeby mogła zostać mamą, jeśli kiedyś będzie tego chciała. Żeby czuła się bezpiecznie.

Ze strachu o nas wybraliśmy nieznany nam drugi koniec świata, gdzie nie mamy nikogo, ponad krajem, w którym żyje cała nasza najbliższa rodzina, przyjaciele i znamy wszystkie niezbędne systemy. W Kanadzie mimo wszystko czujemy się bezpieczniej. I robimy wszystko, żeby NIGDY nie musieć wracać do Polski na dłużej, niż w odwiedziny.

Podziwiam Was, które/którzy walczycie i wspieram z odległości. Trzymam za Was kciuki. Mam nadzieję, że Wam się uda.

Federa