HISTORIA NR 13

Mam dwójkę dzieci. Cztery ciąże za mną. Już dwa lata temu gdy kwalifikowałam się do ustawowej terminacji bo prawo wtedy pozwalało, szpital robił problemy. Było odsyłanie, interwencja Federy i jakoś się udało. A dziś? Gdzie mam tak wysokie ryzyko powtórki, gdzie przy ciąży powinnam robić amniopunkcję, kto w ogóle odważy się na inwazyjne badania diagnostyczne jeśli zaraz przepchną penalizację aborcji. Ostatnia ciąża przestała się rozwijać bo krwiak. Rok temu wylądowałam w szpitalu, duży krwotok, antybiotyki. Świetny lekarz, który nie czekał. Każda moja ciąża jest powikłana i trudna. Miałam masę badań których lekarze wówczas nie szczędzili. Gdy padła diagnoza o wadach płodu, sam lekarz pokierował gdzie trzeba, bo on wiedział, co mnie będzie w przyszłości czekać. A dziś? Nie wymagam od lekarzy heroizmu. Nikt nie będzie ryzykował dla pacjentek swoim prawem wykonywania zawodu albo i wolnością. I ja też nie mam zamiaru ryzykować. Jestem w wieku Izy i nie mogę przestać się z nią utożsamiać. Gdy myślę co ona czuła będąc tam sama… Wydaje mi się, że przeczuwała najgorsze… W nocy śnią mi się koszmary o dzieciach, bliźniakach i ciążach. Budzę się mokra od potu. Zawsze chciałam mieć czwórkę dzieci. I mam. Dwójkę w niebie, dwójkę tu. Karta dużej rodziny to za mało żeby ryzykować życie i przyszłość żywych, już istniejących dzieci.

Federa