Szanowni Państwo,
od lat obserwuję Państwa działania. Myślałam, że gdy zajdę w ciążę, to zgodnie z „logiką” władz tego kraju płód będzie najważniejszy. Niestety przekonałam się, że nie. Jestem w 6. tygodniu oczekiwanej od niemal dwóch lat ciąży. 31.10. zaczęłam się źle czuć, towarzyszyła temu bardzo wysoka gorączka dochodząca do 39 stopni. Bardzo nie chciałam zaszkodzić ciąży, więc zaczęłam szukać pomocy lekarskiej.
Niestety w 2 NOCH-ach potraktowano mnie, mimo że zgłaszałam ciążę, jako „panikarę”, proponując (około 20:30, gdy się kontaktowałam) jedynie wizytę telefoniczną około 2 w nocy…
W jednym szpitalu (SOR) powiedziano mi w rozmowie telefonicznej, że mam jechać na dyżur ginekologiczny, a adres mam sobie znaleźć w internecie.
W drugim szpitalu (SOR) po stwierdzeniu przez lekarza gorączki na poziomie 39 stopni musiałam oczekiwać 1,5 h na samo podanie jakiegokolwiek leku na zbicie gorączki. A dostałam go tylko dlatego, że nie wytrzymałam i zaczęłam się awanturować, że domagam się zajęcia mną. Następnie położono mnie na łóżku tuż przy drzwiach wyjściowych, na korytarzu, w przeciągu, dając mi za przykrycie jedynie półprzezroczystą, jednorazową, zielonkawą warstwę materiału, którym zazwyczaj pokrywa się kozetki. Leżałam tak przez kilka godzin i nikt nawet nie zainteresował się mną, czy temperatura spadła. Ostatecznie wypisałam się na własne żądanie, ale nie otrzymałam żadnych dokumentów dot. wypisu. Nie widzę też żadnego śladu po moim pobycie na SOR w internetowym koncie pacjenta prowadzonym przez Ministerstwo Zdrowia. Nie wiem nawet, na kogo mogłabym złożyć skargę. Na razie poinformowałam Rzecznika Praw Pacjenta oraz Oddział Wojewódzki NFZ.
Dopiero 02.11 skontaktowałam się ze swoją przychodnią, gdzie na podstawie wywiadu zidentyfikowano, że to może być koronawirus. Dostałam skierowanie na test COVID-19, którego w szpitalu mi nie zrobiono. Okazało się, że to na szczęście nie COVID, ale ja czuję się z dnia na dzień coraz gorzej i mam coraz to nowe objawy. Domowe sposoby leczenia (paracetamol, gorące napoje, inhalacje) nie pomagają, a boję się gdziekolwiek zgłosić, by znów nie zostać potraktowana jak intruz…
Z poważaniem,
B.B.