Jeszcze niedawno byłam w ciąży ze swoim chłopakiem. On ma 17 lat. Bardzo długo nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Zwlekałam z robieniem testu. Dopiero w dziesiątym tygodniu odważyłam się go zrobić. Od razu powiedziałam mojej mamie. Bardzo się bałam jej reakcji. Poszłyśmy do lekarza, który potwierdził, że jestem w ciąży. Powiedział nam, że gdybym zgłosiła się wcześniej, mogłabym legalnie przerwać ciążę, bo jestem poniżej piętnastego roku życia i moja ciąża to wynik przestępstwa, ale teraz jest już za późno. Mama zasięgnęła porady prawników, wróciłyśmy tam tydzień później i tłumaczyła lekarzowi, że to nie prawda, że jest za późno, bo to dopiero 11. tydzień, a wtedy nawet 10. i że nas oszukał. Wtedy zaczął w ogóle inaczej to tłumaczyć. Powiedział, że musimy mieć pismo od prokuratora. To na szczęście szybko poszło, bo miałam 14 lat, więc wiadomo, że to przestępstwo. Ale wtedy też lekarz odmówił wykonania aborcji. Twierdził, że w jego szpitalu nie wykonuje się takich zabiegów. Bardzo się bałam, że za chwilę zacznie być widać, że będę musiała iść na badania i już nie będzie odwrotu.
Mama mnie bardzo wspierała, szukała innych rozwiązań. Nie była na mnie zła, wręcz przeciwnie, dużo rozmawiałyśmy. Znalazła kontakt do niemieckiej kliniki. Jeszcze tego samego dnia umówiła nas na wizytę. Dwa dni później jechałyśmy do Niemiec. Potem byłoby już za późno. Przyjął mnie polski lekarz. Mama zatrzymała się w hotelu obok, ale była cały czas przy mnie. Dwa dni później było po wszystkim, ale bałam się powrotu do naszego miasta. Obawiałam się, że plotka się rozeszła, że ludzie dowiedzieli się, że byłam u ginekologa, wstydziłam się. Czuję ulgę, że mam to już za sobą. Nie chciałam być matką.