HISTORIA NR 74

Byłam w piątym tygodniu, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Jestem chora na zakrzepicę, która jest powikłaniem po pierwszym dziecku. Podczas badania ginekolog zasugerował mi, że ciąża może zagrażać mojemu zdrowiu lub nawet życiu, ale nie wspomniał nic o możliwości legalnej aborcji. Zasięgnęłam informacji i wróciłam do lekarza po zaświadczenie. Odmówił, twierdząc, że nie jest specjalistą. Zdecydowałam się na szukanie innego lekarza. Ponownie potwierdzono niebezpieczeństwo, ale znowu odmówiono mi zaświadczenia. Umawiałam się na kolejne wizyty. Terminy były odległe. Nie chciałam być w ciąży, byłam zdecydowana na aborcję, bałam się o swoje zdrowie. Przyjaciółka podpowiedziała mi, że mogę skorzystać z aborcji farmakologicznej, zamawiając tabletki z Women On Web. Poczytałam informacje na stronie, wypełniłam szczegółowy kwestionariusz i zamówiłam tabletki. Czekałam na nie niecałe dwa tygodnie. Dotarły przesyłką w dziesiątym tygodniu ciąży. Wzięłam pierwszą tabletkę. Kolejne miałam wziąć 24 godziny później. Bałam się, że stracę przytomność, że coś się stanie. Bałam się o moje małe dziecko, wychowywałam je sama, martwiłam się, co się z nim stanie, jeśli coś pójdzie nie tak. Przyjaciółka była ze mną podczas aborcji. Bolało, ale wytrzymałam. Następnego dnia cały dzień przeleżałam w łóżku, czułam się jak podczas pierwszego dnia bolesnej miesiączki. Dwa tygodnie po poszłam do ginekologa, który stwierdził poronienie. Nie zlecono dodatkowego czyszczenia. Poczułam ulgę, że wszystko mam już za sobą.

Federa