Dla mnie hitem są niedouczeni lekarze. Parę lat temu poszłam na badania do swojego jeszcze wtedy lekarza na NFZ. Zapytał co u mnie więc powiedziałam, że właśnie wyszłam z zakaźnego po przebytej żółtaczce typu A i znaleźli u mnie również WZW C. Doktor spojrzał na mnie spode łba i powiedział: ta nieuleczalna? To umrze pani szybko, wie pani? Nie zareagowałam. Uznałam, że nie będę gościa z dyplomem uczyć, że od 2015 roku WZW C jest praktycznie całkowicie wyleczalne dzięki nowym lekom. Do brzegu. Pyta się mnie po co przyszłam, mówię, że w trakcie USG jamy brzusznej w szpitalu lekarz zauważył coś niepokojącego na jajniku i prosił bym przyszła sprawdzić to pod kątem ginekologicznym. Na co mój lekarz już całkiem wyluzowany mówi – a to pewnie guz. Na to też się szybko umiera.
Nigdy więcej do gościa nie wróciłam. Okazało się, że żadnego guza nie było (mam tendencję do małych cyst), z WZW C jestem całkowicie wyleczona i żyję. Pan doktor przyjmował we Wrocławiu w przychodni przy Braniborskiej.
Paulina