HISTORIA NR 130

Widząc ostatnie komentarze i posty na grupie zdecydowałam się opowiedzieć historię o mojej terminacji w Polsce.

Nie będę wdawać się w szczegóły pierwszych badań prenatalnych. Mimo wskazań do amniopunkcji nie zrobiłam jej. Zamydliłam sobie oczy gadkami koleżanek że tamta miała większe prawdopodobieństwo a urodziła zdrowe albo najlepsze stwierdzenie: módl się my też się modlimy za twoje dziecko więc napewno będzie zdrowe.

I tak w niepewności żyłam do drugich badań prenatalnych. Prawie co dwa tygodnie leżałam na oddziale patologii ciąży i za każdym razem badania i USG i zawsze wszystko w normie u dziecka. Na połówkowych pojawiły się problemy z nerkami i sercem, ale nie były to wady letalne. Oczywiście zaczęłam googlować. Wszędzie napisane : wada typowa dla zespołu Downa. Zapaliła mi się czerwona lampeczka, że może to moje dziecko jest jednak chore genetycznie. Bałam się jak ognia amnipunkcji więc zrobiłam badanie nieinwazyjne a tam wynik ponad 90 procent ZD. Profesorka do której poszłam z wynikiem powiedziała mi że amnio nawet nie trzeba robić bo przecież widać że będzie down. Powiedziała też że oni takich dzieci nie terminowali nawet jak było to możliwe. Że to takie fajne dzieciaczki takie przytulaśne. Mimo wszystko dała mi skierowanie do szpitala gdzie jest kierowniczka na amniopunkcje, która tam wykonałam. Amnio potwierdziła zespół Downa na 100%.

Całe życie dorosłe mówiłam sobie że jakbym miała chore dziecko to ZD było by do przejścia bo to takie fajne dzieci i w ogóle. Jak była mowa o aborcji to zawsze mówiłam że kobieta ma prawo decydować ale to pewnie mnie nigdy dotyczyć nie będzie bo ja przecież dziecko chce marzę o nim od wielu lat.

Po uzyskaniu diagnozy chciałam przestać istnieć. Moje zdrowe dziecko umarło już we mnie a zastąpiła go jakąś choroba genetyczna z którą nie ma możliwości walczyć. Miałam wizję operacji za operacja od dnia narodzin, pielgrzymki po lekarzach, samotność mojego syna wśród dzieci w jego wieku, niepełnosprawność umysłową i fizyczna, a na końcu odchowane dziecko które oddaje do DPSu bo nie mam już siły na dalsze wychowywanie. Nikt nie mówi jak wygląda prawdziwe życie dzieci a potem dorosłych z downem. To nie jest down the road.

Jesteśmy z mężem już po 40. Każdy ma już jakieś dolegliwości fizyczne. Baliśmy się życia z chorym genetycznie dzieckiem. Decyzja o terminacji była najcięższą decyzja jaką podjęliśmy. Długo o tym myśleliśmy i analizowaliśmy. Zaczęłam szukać informacji. Ta grupa [historia pochodzi z grupy na portalu Facebook – red.] pomogła mi najbardziej i dziewczyny które na niej poznałam. Będę za to wsparcie wdzięczna do końca życia i sama też się odwdzięczę na ile będę mogła.

Nawiązałam kontakt Aborcją bez Granic ponieważ byłam już w 22 tygodniu ciąży oraz z Federą. Dostałam informację od aborcji bez granic jakie mam możliwości i jak one mogą mi pomóc w tym. Jakie kraje mogę wybrać do przeprowadzenia terminacji i jak to będzie wyglądało. Ze względu na tydzień została nam Wielka Brytania, w której nie bardzo chcą wykonywać zabiegi osobom spoza kraju oraz Belgia. Wiedziałam że chce pochować syna w Polsce, że nie chce go zostawiać w szpitalu a sprowadzenie ciała z zagranicy jest trudne i kosztowne. Dlatego skupiłam się na informacjach od fundacji Federa.

Rozmawiałam z dziewczynami z Federy wielokrotnie. Poinformowały mnie że w Polsce można terminować ciążę tak naprawdę do 40 tygodnia w przypadku zagrożenia życia matki (zdrowie psychiczne też jest taka przesłanka), ale tak jest tylko w niektórych przypadkach przede wszystkim w wadach letalnych natomiast z ZD nie jest to już takie łatwe. Powiedziano mi że potrzebuje wyniku amniopunkcji i zaświadczenia od psychiatry że nie jestem w stanie donosić ciąży z powodów psychicznych. To akurat było prawdą. Diagnoza była dla mnie pierwszy raz powodem myśli samobójczych. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Zostajesz raptem z tym sama. Nawet rodzina nie może ci w tym pomóc bo to ty nosisz to dziecko pod sercem.

Dostałam namiary na psychiatrów którzy nie powołają się na klauzulę sumienia. Wizyty były online.

Skierowano mnie do szpitala o 2 stopniu referencyjnosci, który wykonuje takie terminacje. Musicie wiedzieć że w Polsce szpitale o 2 stopniu referencyjnosci nie mogą rozwiązywać porodów po 24+0 tygodniu za to te które mogą to nie chcą się zgodzić żeby wykonywać terminacje dzieci z zespołem Downa. Niby mają obowiązek jeśli spełniasz warunki ale mogą was odesłać z kwitkiem. Ja byłam w 23 już. Zostało mi mało czasu.  Wcześniej umówiłam się na wizytę w poradni patologii ciąży w tym szpitalu. Tam zbadano mnie, była długa rozmowa, sprawdzenie wyników badań i zaświadczeń. Podjęto decyzję o terminacji. Zostałam od razu skierowana na oddział. Lekarze jak i cały personel był przygotowany na pracę z takimi pacjentkami jak ja. Dostałam osobna salę. Nie będę opisywała jak wygląda cały proces. Nie jedna z was wie jak to jest.

Pisze to po to żebyście wiedziały, że nie jesteście same. Taka decyzja niejednokrotnie jest tak samo ciężka jak decyzja o urodzeniu chorego dziecka. Mi jest bardzo ciężko z tym co zrobiłam, ale była to decyzja tylko moja i mojego męża a nie pojeba z wiejskiej. My będziemy z tym żyli.

Szukajcie zawsze pomocy gdzie się da. Jeśli któraś nie trafi na grupę to przecież wystarczy wpisać aborcja w Polsce w google i są instytucje które pomagają. Mają swoich lekarzy specjalistów psychologów prawników. Warto je wspierać bo sama jestem przykładem że one działają i pomagają nam kobietom mimo wszystko bezinteresownie.

I my też baby. Kiedy się szarpiemy i kłócimy to jedno ale okazuje się że jak jesteśmy w kryzysie to zawsze któraś nam pomoże. Ja też dziękuję z całego serca dziewczynom które pomagały mi przed terminacja, w trakcie jak rodziłam 3 dni i teraz kiedy muszę się wygadać to dalej mogę na nie liczyć mimo że każda mieszka w innym krańcu Polski! ❤️❤️❤️

Federa