HISTORIA NR 46

Nie wiem czy zajmujecie się Panie i takimi sprawami, ale po tym czego dzisiaj doświadczyłam uznałam, że nie popuszczę dziadowi. A osoby w podobnej sytuacji do mojej – będą omijały „lekarza” szerokim łukiem i zaoszczędzą sobie upokorzenia. 

Jestem w 8 miesiącu ciąży. Generalnie wszystko odbywa się prawidłowo. Poza tym że jestem „nienormalna”, bo boje się porodu. I to nie są jakieś tam zwykłe strachy na lachy tylko ewidentnie mam ataki paniki połączone z trudnościami z oddychaniem, wymiotami, problemem z jedzeniem. 

Uważam, że mam prawo do tego by rodzić przez cesarskie cięcie zwłaszcza jeżeli myśl o porodzie paraliżuje mnie do tego stopnia, że nie mogę spakować walizki do szpitala. 

Z uwagi na to że nie ma ciążowych przeciwwskazań do porodu naturalnego miałam przynieść papier od psychiatry. I tu zaczyna się jazda. Wizyta prywatna na którą czekałam 3 tygodnie. Lekarz z polecenia. Wchodzę do gabinetu i pierwsze co słyszę to że moje lęki są nieracjonalne, że cesarskie cięcie to zło, bo pan był na wykładzie o CC i on wie. Poza tym jego żona rodziła naturalnie i było zajebiście. Świetnie. Nie znam statystyk i nie mam wiedzy medycznej, bo to przecież operacja, a my mamy świetną służbę zdrowia w Polsce toteż mój kolejny lęk, że oleją mnie na porodówce i nie otrzymam pomocy jest wyssany z palca. Naczytałam się głupot w internecie i dlatego się boję. A to że boje się bólu to też nienormalne bo kobiety rodziły i rodzą codziennie a traumatyczny poród nie ma wpływu na depresję poporodowa. 

Jak powiedziałam że dziękuję i wychodzę to jednak magicznie można było mi napisać zaświadczenie, że mam zaburzenia lękowe. Żałuję że nie wyszłam, bo jestem biedniejsza o 180 zł i głupia naiwna myślałam że jak łaskawie zaświadczenie lekarz napisze to już takie jak trzeba. Ale niestety chyba nie, bo „tokofobii nie mam, jak bym miała to bym nie uprawiała seksu żeby w ciążę nie zajść”. Wątpię żeby zdiagnozowane stany lękowe wystarczyły jako podkładka pod cesarkę. Na moje nieszczęście niestety kiedy chciałam mieć dziecko i je planowałam to nie wiedziałam że tak będę bała się porodu i że takie lęki się rozwiną. 

Dostałam receptę na jakieś psychotropy czy uspokajacze – nie mam zamiaru ich wykupować i telefon do kolejnego specjalisty psychoterapeuty który ma walczyć z moimi „nieracjonalnymi lękami”. Oczywiście nie pójdę, bo w poważaniu mam kolejnego specjalistę, który będzie mi wmawiał że jestem wariatka, bo on wie że CC to zło bo na wykładach tak mówią. 

Jestem świadoma że cesarka to operacja. Jestem świadoma że może powodować konsekwencje, że mogę nie dojść do siebie w tak szybkim czasie albo odczuwać jakieś dolegliwości przez długie lata. Ale wolę to i świadomość, że dziecko ze mnie wytną i będę mieć pewność, że nie poddusi się, nie będzie niedotlenione, nie wyrwą mu stawu, nie połamią kończyn, ja nie będę zwijała się godzinami z bólu, nie popękam, nie będę słyszeć słów „wsparcia” od jakiejś wrednej położnej czy lekarza czy kogokolwiek i w jakiś sposób, w swoim mniemaniu zachowam godność i poród będzie dla mnie doświadczeniem ludzkim. Wydaje mi się że mam prawo do tego by zadecydować o tak ważnym doświadczeniu w moim życiu i że skoro czuje że poród przez cesarskie cięcie będzie lepszy dla mnie i dziecka choćby pod względem psychicznym to powinno to być uszanowane.

Na tym wybitnym”wykładzie” powiedzieli że dziecko rodzone przez CC będzie mieć alergie. Na moje stwierdzenie że urodziłam się normalnie i też mam alergię i choroby skóry i jak mi to wyjaśni stwierdził że tak mam i już i skoro ja tak mam to nie powinnam dziecka na to narażać. A i po CC dziecko będzie częściej chorować i się przeziębiać.

Dostałam też sugestie żeby sobie opłacić lekarza do którego chodzę żeby przyszedł na dyżur jak będę rodzic, albo żebym sobie opłaciła poród że znieczuleniem. A i żeby iść do szkoły rodzenia to mnie naprostuja – mówię ćwokowi, że jest covid i nie ma – to mam sobie iść prywatnie. Okay, ale skąd mam brać na to wszystko pieniądze? 

Abstrahując od tego, że chodzę do ginekologa prywatnie i robię badania prywatnie, bo na NFZ się nie dało – przez 3 miesiące nie miałam żadnego USG, bo po co. To, że wymiotowałam średnio 8 razy dziennie i schudłam może 11 kilogramów to też nic złego „bo mniej w ciąży przytyje”. A jak się wymiotuje to się trzeba cieszyć, bo „ciąża jest silna”. Oczywiście idąc prywatnie okazuje się że wymioty można leczyć, USG można zrobić w ramach wizyty. Gdybym słuchała się lekarza na NFZ to gdyby coś było nie tak z dzieckiem zostałabym pozbawiona możliwości jakiegokolwiek  działania. 

Specjalista psychiatra przyjmuje w Radomiu i nazywa się Karczewski.

Jeśli prowadzicie Panie jakiś wykaz lekarzy do których nie chodzić w ciąży – to proszę wciągnąć tego pana na listę. Może dzięki mojemu doświadczeniu inna kobieta sobie zaoszczędzi słuchania mądrości i nerwów.

Sama pracuje z ludźmi – jeśli wiem, że nie mogę pomóc z jakiegokolwiek powodu to mówię o tym otwarcie i nie moralizuje, nie pieprzę farmazonów, nie biorę pieniędzy za brak pomocy, uważam że każdemu należy się szacunek. Wystarczyło powiedzieć „nie pomogę, mam inne przekonania, proszę szukać pomocy gdzie indziej”. Nie rozumiem po co było to streszczanie wykładu i robienie ze mnie wariatki, która się naczytała w internecie. 

Federa