Miałam 44 lata, kiedy zaszłam w trzecią ciążę. Mimo, że badanie usg w dwunastym tygodniu było w normie, zrobiłam dalsze badania prenatalne, bo wiedziałam, że ciąża w moim wieku jest ryzykowna. W badaniach wyszło tak zwane wielowadzie – rozszczep kręgosłupa, wodogłowie i wady narządów. Lekarz przekonywał, że to nie jeszcze nie musi oznaczać nic złego. Ale dalsze testy potwierdziły diagnozę. Mimo to lekarz ciągle starał się mnie przekonać do kontynuowania ciąży. Miałam już dwójkę dorastających dzieci. Czułam, że w moim wieku opieka nad trzecim dzieckiem, niepełnosprawnym, będzie ponad moje siły. Po wielu staraniach otrzymałam dokument potwierdzający, że decyzja o przerwaniu ciąży należy do mnie. Zaczęłam szukać szpitala, w którym mogłabym to zrobić. W pierwszym lekarze nie byli w stanie jednoznacznie udzielić mi odpowiedzi. Udałam się kolejnego szpitala. Tam poinformowano mnie, że muszą się skonsultować. Nie wystarczał im dokument zaświadczający, że decyzja należy do mnie, że te wady są poważne i nieodwracalne. Jedna z lekarek poinformowała mnie, że łatwiej będzie przerwać ciążę w Holandii. Wyraźnie dała mi do zrozumienia, że władze szpitala będą przeciągać decyzję, bo nie chcą, by ich szpital otrzymał łatkę szpitala aborcyjnego. Podała mi dane kontaktowe. Jeszcze tego samego dnia rozmawiałam z lekarzem i pielęgniarką z holenderskiej kliniki. Następnego dnia otrzymałam odpowiedź: „Proszę przyjechać w ten czwartek”, czyli za trzy dni. Musiałam pożyczyć pieniądze, okłamać dzieci, że wyjeżdżam służbowo, zorganizować im opiekę na czas mojej nieobecności. Byłam zła, że chociaż powinnam legalnie przerwać ciążę w moim kraju, za darmo, muszę szukać takich rozwiązań. Jednocześnie nie byłam w stanie kolejny raz zmierzyć się odmową. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą.
Dotarłam do holenderskiej kliniki. Bardzo dobrze mnie przyjęto i otoczoną opieką. Tuż przez zabiegiem czułam strach, ale pielęgniarki bardzo dbały o moje samopoczucie. Lekarz wyjaśnił, na czym będzie polegać zabieg. Nie czułam bólu. Następnego dnia wieczorem byłam z powrotem w domu. Nikt poza personelem medycznym holenderskiej kliniki nie wie, że to zrobiłam.