HISTORIA NR 79

Kiedy po wizycie u ginekologa dowiedziałam się, że jestem w siódmym tygodniu ciąży, wiedziałam że nie jestem na to gotowa. Ani ja, ani mój chłopak nie mieliśmy pracy. Dochodziła do tego szkoła, studia… i rodzice. Właśnie co powiedzą rodzice… to chyba jednak było najgorsze..

O aborcji myślałam jak o najgorszej rzeczy. Dopóki nie znalazłam się w takiej sytuacji. Przerosło mnie to. Mnie i mojego chłopaka.

Na szczęście, mama mojego chłopaka była na tyle wyrozumiała, że mogliśmy powiedzieć jej o wszystkim po wizycie. Rozmawiała z nami kilka godzin, powiedziała, że nam pomoże niezależnie od tego, jaką decyzje podejmę. Byłam zdziwiona jej podejściem. Dawała mi możliwość wyboru, nie sądziłam, że aborcja w ogóle wchodziła w grę. Nie powiem, że była zadowolona, w sumie też ją zawiedliśmy, ale gdyby nie ona, gdyby nie pomysł, to nie wiem, co by było. Wiedziałam od razu , że nie chce być w tej ciąży. Mama mojego chłopaka zaczęła szukać lekarza, znajoma podpowiedziała jej jeden gabinet. Umówiła mnie na wizytę. Okazało się, że jest to bardzo drogie. My nie mieliśmy żadnych oszczędności, na szczęście zgodziła się za to zapłacić. Nie wiem, co byśmy bez niej zrobili. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony chciałam usunąć tę ciążę jak najszybciej, a z drugiej strony bałam się o swoje zdrowie. Następnego dnia we trójkę pojechaliśmy do lekarki, która miała przeprowadzić zabieg. Kazała nam zaparkować samochód kilka ulic od prywatnego gabinetu. Tam był taki strażnik, który widział wszystkich, którzy wchodzą i wychodzą z tego budynku. Lekarka miała obsesję, że on może zauważyć, ile czasu pacjentka spędza w gabinecie, i to nasunie mu jakieś podejrzenia. Na miejscu musieliśmy zapłacić umówione 3 tysiące. Dostałam kilka znieczuleń. W gabinecie było czysto, ale nie zapomnę skórzanych pasów przy stole operacyjnym. Lekarka była bardzo zdenerwowana. Po zabiegu musiałam jak najprędzej wstać, ubrać się i wyjść. Wyszłam z gabinetu właściwie nieprzytomna. Gdyby nie pomoc mojego chłopaka i jego matki, nie doszłabym do samochodu. Gdy znieczulenie puściło myślałam, że umrę z bólu. Na szczęście nie byłam wtedy sama. To było też dla mnie bardzo ważne, w takich chwilach dobrze jest mieć oparcie w bliskich osobach. Nie żałuję. Dzieci są naprawdę wspaniałą sprawą i w przyszłości chcę je mieć, ale najpierw zadbam o to, żebym miała jak o nie zadbać. A te dni, które przeszłam, wymazuje z pamięci.

Federa